świat czekolady roberta dybalskiego

 

Menu

O firmie

Nazwisko Dybalscy jest w Łodzi powszechnie znane i słodko kojarzone... Przedstawiciele trzech kolejnych generacji to mistrzowie cukiernicy, w swojej branży uznani najbardziej.
Każdy Łodzianin orientuje się doskonale, w jakich punktach miasta znajdują się cukiernie opatrzone szyldem Bożena i Robert Dybalscy. Każdy zaś Polak wie, że jedne z najlepszych i najbardziej popularne wśród rodzimych są lody z Zielonej Budki cukierni Dybalskich. Bożena Dybalska to mama Roberta, a jego ojciec to znany i ogromnie lubiany przez miłośników paluszków - pan Wojciech. Wuj pana Wojciecha to Edmund Plewicki, a Zielona Budka... Ale po kolei:

Edmund Plewicki, brat Haliny, do spółki z kolegą o nazwisku Kozieł, zaraz po wyzwoleniu w 1945 r., w Warszawie przy ul. Puławskiej, otworzył wytwórnię lodów. Mieściła się w budce przy placu bazarowym. Znamienne jest to, że budka pomalowana była na kolor zielony. Z tegoż powodu szybko otrzymała charakterystyczną nazwę Zielona Budka. Któż dziś, jak Polska długa i szeroka, nie delektował się produktami z Zielonej Budki? A jakie były koleje jej losu od 1945 r.? Otóż wytwórnia w bazarowej budce istniała do przełomu lat 1956/1957, kiedy to w związku z przebudową ulicy, rynek został zlikwidowany. Budka o wiosennych barwach przemieściła się wówczas na Plac Unii, będący przedłużeniem ulicy Puławskiej, a od spółki odstąpił pan Kozieł. W roku 1978 Zieloną Budlkę od Edmunda Plewickiego kupił syn znanego wrocławskiego cukiernika Zbigniew Grycan. Do dziś jego nazwisko widnieje w logo firmy.

Eugeniusz Dybalski urodził się 8 stycznia 1912 r. w Warszawie; zmarł w roku 1980. Jego żoną została Halina Plewicka. Było to w 1935 r. Owocami tego małżeństwa są trzej synowie: Wojciech, Maciej i Sławomir.
Eugeniusz przed wojną prowadził hurtownię spożywczą w Warszawie i w Łodzi (przy ul. Wschodniej). Od 1946 r. znana tu była Warszawianka - cukiernia Granowskich, mieszcząca się w centrum Łodzi, przy Piotrkowskiej 56. Istniała ona do 1949 r., kiedy to władze miejskie nakazały jej zamknięcie. W podwórku pod tym numerem funkcjonowała jednak bez przerwy pracownia cukiernicza. Gdy w roku 1954 Granowscy otrzymali z urzędu lokal przy Narutowicza, Eugeniusz Dybalski był już ich wspólnikiem. Nowy lokal właściciele przeznaczyli na sklep, zaś pracownia została na Piotrkowskiej.
W roku 1948 zmarł maż Marii Granowskiej, znany cukiernik, a w 1953r. żona Eugeniusza, Halina.
Eugeniusz ożenił się w 1955r. z Marią Granowską i wspólnie kontynuowali działalność zawodową. Cukiernia przy Narutowicza istniała do 1965 r., ponieważ, wedle uznania ówczesnych władz, gromadziła zbyt dużą klientelę, co miałoby zagrażać konkurencji. Sprzedaż produktów cukierniczych wróciła na podwórko przy Piotrkowskiej 56. Taki stan rzeczy utrzymał się do 1970 r. W latach 1971-1973 przez trzy kolejne sezony (czerwiec-sierpień) Eugeniusz Dybalski prowadził kawiarnię Plażową i lodziarnię przy Promenadzie w Międzyzdrojach.

Wojciech Dybalski urodził się 7 maja 1946 r. w Łodzi. W wieku 17 lat zaczął się szkolić w pracowni u Marii Granowskiej. Po siedmiu latach, w lutym 1970 r., uzyskał dyplom mistrzowski i wkrótce wyjechał do Szczecina, gdzie otworzył cukiernię w centrum miasta, przy ul. Bogusława 52. Po trzech latach zdecydował się wrócić do Łodzi, by przejąć dzieło ojca. Na decyzję tę wpłynęły jednak przede wszystkim względy rodzinne - od 1964 r. był bowiem mężem rodowitej Łodzianki - Bożeny Modlińskiej.
 
Cukiernię w Szczecinie przejął brat Wojciecha - Sławomir Dybalski. On także jest z wykształcenia cukiernikiem, zawodu uczył się w Paryżance u mistrza cukiernika Wiesława Binia, w roku 1957. Praktykował również w pracowniach u rodziców, gdzie zdobywał staż. Początkowo prowadził cukiernię w Łodzi, potem w Sieradzu, w latach siedemdziesiątych w Szczecinie. Następnie wrócił tam, gdzie w 1939 r. się urodził - do Warszawy. Do dziś tam mieszka i pracuje, a w swej branży jest znany i ceniony.

Wojciech Dybalski wraz z żoną Bożeną otworzyli w roku 1972 wytwórnię paluszków w Rosanowie koło Łodzi. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wybudowali zakład w Łodzi, przy ulicy Jabłoniowej. W roku 1995 pracownia została przeniesiona na ulicę Grabową. W obu miejscach produkowane są takie pyszności, jak: pierniki, czekolada, rurki waflowe, herbatniki, karmel i wiele, wiele innych smakołyków. W prowadzeniu jednego z zakładów pomaga Wojciechowi najmłodszy z braci - Maciej Dybalski. Pan Maciej urodził się w Łodzi w 1949 r., z wykształcenia jest kaletnikiem, co w cukierniczym rodzie jest faktem nie lada zdumiewającym.

Robert Dybalski - syn Bożeny i Wojciecha, przyszedł na świat 6 listopada 1971 r. w Łodzi. Jako nastolatek ukończył cukierniczą ZSZ, potem technikum, zdał maturę, obronił pracę dyplomową, a zawodu uczył się u Wiesława Sikorskiego.
W 1990 r. Wojciech Dybalski kupił synowi pracownię przy ul. Jaracza w Łodzi, którą Robert prowadził jeszcze jako uczeń szkoły średniej. Pomagała mu w tym nieodłącznie mama Bożena. Dziś Robert Dybalski jest właścicielem sześciu sklepów na terenie miasta, czterech pizzerii, a pracownia (od lat bez zmian) mieści się wciąż przy Jaracza, nieopodal Piotrkowskiej.

Od 1995 r. żoną Roberta Dybalskiego jest Agnieszka Andrzejczyk, oboje zaś są szczęśliwymi rodzicami Wiktorii i Antoniego. Wiktoria ma w chwili obecnej 4,5 roku i bardzo lubi tańczyć, dlatego należy do dziecięcego zespołu tanecznego. Antoni od 4 roku życia gra w szachy. Prawdopodobne jest też, że podchwyci pasję swojej stryjecznej siostry Marty, która wytrwale trenuje jazdę konną. Marta jest córką siostry Roberta, Beaty.
Beata Dybalska nie wymknęła się rodzinnej tradycji: skończyła chemię spożywczą na Politechnice Łódzkiej. Wraz z córką mieszkają w Łodzi.

Rodzina Dybalskich spotyka się w kompletnym gronie bardzo często, nie czekając na specjalne okazje, jak święta czy imieniny. Więzi zacieśniają również wspólne pasje, wśród których przeważają raczej te o sportowym charakterze - szczególną sympatią cieszy się piłka nożna. Tradycja zawodowa przekazywana z ojca na syna jest największą, choć nie sportową, wśród pasji i z pewnością będzie kultywowana przez kolejne pokolenia. Dziś największe nadzieje tata Robert i babcia Bożena pokładają w najmłodszym Dybalskim - Antosiu. Czas pokaże, a przekazywane w rodzinie wartości bez wątpienia przyczynią się do tego, by tak byto.
Pozdrawiam,
Robert Dybalski